Ponad połowa ludzkości świata mieszka w miastach. Według corocznego spisu Demographia World Urban Areas, uwzględniającego obszary miejskie wraz z liczbą i gęstością zaludnienia, około 2,25 mld ludzi na świecie zamieszkuje duże miasta. Aż tyle żyje na obszarach miejskich o liczbie ludności powyżej 500 tyś., zaś około 8% – w tzw. megamiastach z liczbą ludności powyżej 10 mln.
To ewidentnie pokazuje, że świat staje się bardziej miejski, a według Departamentu Spraw Gospodarczych i Społecznych ONZ (UN DESA) w 2050 roku aż 68% populacji ludzkości będzie mieszkało w miastach. Żywioł urbanizacji przybiera na sile i wydaje się, że większość mieszkańców Ziemi podsyca go zasilając miasta nieprzerwanym potokiem ludzi. Jak pływa się z nurtem w tych „rwących rzekach”?
Myślę, że życie w wielkich miastach podyktowane jest rytmem samego miasta, który porywa bez pytania i bez ostrzeżenia.
Weszłam do dużego miasta świadomie, skuszona atrakcyjnością tego, co może zaoferować, atrakcyjnością wynikającą z jego konkurencyjności wobec tego, co znałam i czego doświadczyłam przez pierwsze 20 lat swojego życia w mieście z blisko 120 tys. mieszkańców. Weszłam i zostałam, ucząc się każdego dnia życia dużego miasta z jego fochami i kokieterią.
Moje subiektywne odczucie zderzyłam z doświadczeniami osób z Polski i innych części świata. Poprosiłam ich o pomoc i opinie, o ich spojrzenie na życie miast i ich życie w mieście. Różnorodność wrażeń, jakich dostarczają miasta, których oni namacalnie doświadczają każdego dnia była dla mnie bombą inspiracyjną do stworzenia tego tekstu. W wielu z nich odnalazłam swoje motywacje, inne były dla mnie tak egzotyczne jak kolorowe papugi w styczniu na dworcu w Kutnie. Razem pozwoliły mi dostrzec w mieście więcej niż widziałam w nim do tej pory.
Miasto wydaje mi się teraz bardziej zjawiskiem – unikalnym i niemal nieporównywalnym z innymi, doświadczeniem chemicznym i eksperymentem przeprowadzanym każdego dnia na żywym organizmie społeczno-kulturalno-ekonomicznym, które przeprowadzamy wszyscy razem i każdy z osobna. Po tym, co wszyscy mi opowiedzieliście miasto zafascynowało mnie jeszcze mocniej.
Duże miasto to duże możliwości.
To po prostu się czuje. Metropolie pozwalają na więcej, choć oczywiście obarczone jest to również pewnymi niedogodnościami i brakami. Justyna z bloga berlinsko.pl mieszkała w Krakowie, Warszawie, Paryżu, a ostatnie 6 lat spędziła w Berlinie :
„To, co mnie zawsze przyciągało do dużych miast, to przede wszystkim różnego rodzaju wydarzenia z pogranicza kultury, w których chętnie uczestniczę. Duże miasto wiąże się z kontrastami, mieszanką ludzi o różnych poglądach, stylach życia, itd. Daje to pole do wielu konfrontacji i wymiany zdań w życiu codziennym. Pozwala uczyć się od innych, ale i poznawać lepiej siebie. W Berlinie podoba mi się zwłaszcza otwartość ludzi, nieszablonowe myślenie i duże poczucie wolności – rzeczy, których nie doświadczyłam nigdzie indziej na tak dużą skalę.”
Dostrzega też to, co – tak mi się wydaje – dotyka większość osób mieszkających w miastach, czyli brak bliskiego kontaktu z przyrodą:
To, czego w dużym mieście najbardziej brakuje to, według mnie, kontaktu z naturą. Kiedy czuję się przytłoczona zgiełkiem, chętnie uciekam do lasu, wspinam się w skałach lub szwędam się po górach. Tylko natura jest w stanie mnie odprężyć. W mieście pełny relaks nie jest możliwy.